Wiersz Józefa Tomonia - "Cztery pory roku" Wiosna
Przyszła jak kropla w żyłach tchniętych tlenem
Uśpionym sadom przebudzić korzenie
łkającą w drzewach nadziei brzemiennej
W spienionej korze rozpuścila wieniec
Tchnęła pierścienie w brzozach i topolach
Zwichrzyła skrzydła słowicze i szpacze
Z głębi pamięci modrzew i paprocie
Odzyskaly barwy odeszłe w niewolę
Rzucila płomień na ziarniste pole
Przyszła jak słońce i deszcz z chmur poczęty
Żeby odrodzić i użyżnić role
Zakwiecic sady i przywrócic zieleń
Lato
Na mrożnych łanach przeszłość i przyszłość
Ziarno na dnie kłos przesila
Chwieją sie żdziebła śniegu brzemieniem
By strącic lód w czasie żniwa
W powietrzu nocy dal mgłami owiana
W przeswicie minionej wiosny
W zbożach się sporysz obmarzły kołysze
Kąkole szukają w nim rosy
Matczymi łzami w dolinie lodowej
Ziemia wylewa swe poty
By ziarnom przewiewnym uciszyć zmierzch chłodu
i żródłem przeniknąć w żniw plony
Jesień
Wieczór jesiennej chwili
W kryształach pokrywa cisze
Słonko się nisko chyli
Kołysząc zamarzłą nisze
Przelotne ptactwo pod niebem
Z kluczem mknie bez wytchnienia
Otworzyć nowy ranek
Wnikajac w kęs pożywienia
Kraina drzemiąca w porostach
Przydługim futrem odziana
W raju straconym śni wiosnę
W bukszpanach kasztanach i wrzosach
Zima
W puste spichlerzy ciemności dolinie
Przyświeca księżyc promykiem ubogim
Szklanym grud łanem przykryte drogi
Milczące słońca promienie
Cicho śnieżyste zamarzłe potoki
Na szczycie stygłe wiosenne roztopy
Górski dreszczowiec przepełnia koryta
Przykrywa czapą blask wody
I wówczas ślad drogi zwiastuje przedwiośnie
W głośnym jancarze tlumi odmrożenia
Trzy pory roku otuchy nadziei
W czwartej rozkwita ozimina
Józef Tomoń |