Oglą…dasz w tej chwili archiwalną… wersję™ strony domaradz.pl aktualizowaną… do 22 maja 2015 r. Zapraszamy na aktualną… wersję strony
Dane urzędu
Dane urzędu
Godziny pracy
Menu
<b>Start</b> Start
<b>Wydarzenia</b> Wydarzenia
<b>Informacje</b> Informacje
<b>Urząd Gminy</b> Urząd Gminy
<b>Historia</b> Historia
<b>Kultura</b> Kultura
<b>Sport</b> Sport
<b>Oświata</b> Oświata
<b>Parafie</b> Parafie
<b>Galeria</b> Galeria
<b>Kontakt</b> Kontakt
Nagrody, certyfikaty
Informator
<b>Noclegi</b> Noclegi
<b>Warto zobaczyć</b> Warto zobaczyć
<b>Okolice</b> Okolice
<b>Szlaki rowerowe</b> Szlaki rowerowe
<b>Telefony alarmowe</b> Telefony alarmowe
<b>ISO 9001</b> ISO 9001
Różne
Szukaj na stronie
Ogłoszenia(k/s)
.......
Publikacje
Poezja
W językach obcych
In English In English
 

Start arrow Wydarzenia arrow Rok 2008 arrow Z Domaradza dookoła Polski

Z Domaradza dookoła Polski Drukuj E-mail
Napisał Tomasz Bober   
15-07-2008

Wyprawa rowerowaW wyjątkową podróż wyruszyło młode małżeństwo, Państwo Walusowie, którzy w ciągu najbliższych kilku tygodni zamierzają przejechać na rowerach trasę biegnącą dookoła Polski. Podczas tej niezwykłej wyprawy będą promować również naszą gminę.

Codziennie prezentujemy położenie podróżników a co kilka dni dziennik podróży i zdjęcia z trasy

Jak opowiadał przed wyprawą Łukasz, o takiej rowerowej podróży dookoła Polski marzył już od dawna, lecz dopiero w tym roku realne stało się zorganizowanie takiej wyprawy. Stało się to możliwe dzięki pomocy sponsorów: Gminie Domaradz, firmie Agromasz z Domaradza, oraz firmie Drogbud

Trasę liczącą ponad 2500 km zamierzają przejechać w około 3 tygodnie - dziennie muszą zatem pokonać ponad 100 km.

W miarę napływających z trasy informacji, postaramy się na bieżąco informować o przebiegu wyprawy.


Wyświetl większą mapę

DZIENNIK PODRÓŻY

15 VII 2008 dzień 1

Przed godziną zakończyliśmy przygotowania do wyprawy. Wszystko mamy już spakowane. Gdzieś po głowie pląta się jeszcze myśl: co z noclegiem, czy dam radę podołać tak dużej trasie. Wreszcie nadeszła już długo oczekiwana godzina, około 19:00 żegnamy Domaradz i wyruszamy w stronę Baryczy. I tu wielkie zdziwienie, oglądam się co chwilę by sprawdzić kto ten rower tak trzyma. Niestety nikt nie hamuje, to tylko grawitacja próbuje ściągnąć mnie razem z obładowanym rowerem z powrotem na dół. W dzisiejszym planie mamy pokonanie tylko 28 km, żeby sprawdzić sprzęt i zatrzymać się w Warze, skąd wczesnym rankiem wyruszymy dalej. Trasa mija szybko. Pokonujemy ją w 1:45 ze średnią 15 km/h, cóż może ten wynik nie zachwyca ale jak na początek to wystarczy. Nieco podekscytowani kładziemy się spać...

16 VII 2008 dzień 2

O godzinie 4:20 dzwoni budzik, o rany jest jeszcze ciemno. Nieco przestraszony spoglądam za okno... ufff nie pada. Moja żona zadaje ostatni raz pytanie "Czy musimy jechać tak wcześnie?" wiedząc już jaką otrzyma odpowiedź. 40 min później jedziemy już na rowerach, po chwili przekraczamy kładkę nad sanie i kierujemy się drogą w stronę Lipy. Tutaj pojawia się pierwsza góra, pieszczotliwie zwana przez tubylców "Wariatką". Po chwili z ciężkim sercem muszę zejść z rowera, zadając sobie pytanie, co ja mam tam z tyłu napakowane. Wreszcie zdobywamy szczyt, wspaniałe uczucie. Myślę sobie no to najgorsze już za nami. Jak bardzo jestem w błędzie miałem się przekonać już niebawem. Jest godzina 8 pierwszy postój by kupić coś do picia. pod sklepem spotykamy 3 jegomościów którzy prawdopodobnie zostali wysłani przez żony po chleb. Widać że przy okazji nieco zatankowali aby lepiej zacząć dzień. W rozmowie wychodzą nasze plany odwiedzenia Kalwarii Pacławskiej, jeden z nich mówi że tam na pewno z tak załadowanymi rowerami nie wyjdziemy. Z lekką nutką zastanowienia ruszamy dalej. Skręcamy na Birczę i tu pojawia się kolejna góra, wcale nie ustępująca gabarytom tej pierwszej. o 10:30 trafiamy na skrzyżowanie z napisem "Kalwaria Pacławska 2km", myślę sobie fajnie wreszcie chwilkę odpocznę. Za zakrętem czeka na mnie niemiłe zaskoczenia, droga wstrzeliwuje się w górę a samochody które nas mijają są piłowane na 1. W połowie drogi jestem już cały mokry a pot ze mnie leje się strumieniami. Co 200m robię postój, pchanie roweru pod górę mnie wykańcza. Dochodzimy wreszcie do Klasztoru, tutaj akurat trwa msza święta. Przy komunii czeka nas zaskoczenie, ksiądz pyta "co , jechaliście na rowerach tutaj?". Jak się domyślam prawdopodobnie siedział w jednym za aut i widział jak się skrobiemy pod górę. Kierujemy się w stronę Przemyśla, ale pogoda płata nam figla i jesteśmy zmuszeni zrobić postój pod drzewem. Około 14 jesteśmy w Przemyślu a tu starym studenckim zwyczajem udajemy się do Biedronki (zwanej w studenckim żargonie Stonką) by upolować jakąś promocję na kolację i śniadanie. Około 17 jesteśmy już na tyle zmęczeni że zaczynamy poszukiwanie noclegu. Skręcamy do pierwszego oddalonego od drogi domu w Muninie. W bramie wita nas niezbyt przyjaźnie nastawiony pies, oraz młody gospodarz. Jakież było nasze zdziwienie gdy po kilku minutach rozmowy zostaliśmy zaproszeni na obiad i ciepłą herbatę. Pani Teresa wita nas bardzo ciepło, proponuje nawet nocleg, ale my wolimy nasz namiocik. Po ogromnym poczęstunku zaczynamy rozmowę w której wychodzi że pani Teresa podczas pielgrzymki do Częstochowy spała w Domaradzu u pana Sołtysa. Jaki ten świat mały. W dalszej części rozmowy dowiadujemy się o problemach państwa Chmielowicz. Przez ich dom została wytyczona autostrada a "eksperci" wycenili go jak starą ruinę. Na domiar złego chcą kupić tylko środek działki a kilkoma metrami po obu stronach nie są zainteresowani. Zostawiamy ulotki promujące Gminę Domaradz po czym udajemy się na zasłużony odpoczynek.
Bilans dnia: czas jazdy : 7:45 dystans 113,5 km średnia 14,6

17 VII 2008 dzień 3

Dziś rano zostaliśmy pożegnani ciepłą herbatką, po czym bez chwili zastanowienia dosiedliśmy swoich rowerów i wyruszyliśmy w drogę. W miarę sprawnie przejechaliśmy przez Jarosław i udaliśmy się w kierunku Tomaszowa Lubelskiego. Około 9:30 dotarliśmy do Cieszanowa gdzie niedługo odbywały się będą zawody Strong Man. Znaleźliśmy dogodne miejsce w altance na rozstaju dróg, gdzie zjedliśmy 2 śniadanie. Spojrzałem na licznik i ku mojemu zaskoczeniu pokazywał średnią 18,6 km/h. W Tomaszowie Lubelskim byliśmy ponad godzinę probując upolować jakieś rękawice rowerowe, ponieważ już nas bolały ręce od kierownicy. Po południu znienawidzi?em jazdę z górki, dlaczego? odpowiedź jest prosta: po jeździe z górki trzeba z powrotem jechać pod górkę... Na koniec dnia zatrzymaliśmy się w miejscowo?ci Adelina u tamtejszego sołtysa. Pod wieczór opowiadał nam o swojej miejscowo?ci. Dowiedzieli?my się że z niej pochodził Janusz Kondrak, bardzo znany artysta wykonujący poezję śpiewaną.
Bilans dnia cz:8:16 DST 132,55 AVG 16,1

18 VII 2008 dzień 4

o 4:20 obudził nas stukot deszczu o ścianki namiotu.Wyszedłem z niego aby rozprostować kości. Moim oczom ukazał się piękny wschód słońca nad sadem, a po przeciwnej stronie tęcza. Cóż robić trzeba się zbierać, pomyślałem i nim się obejrzałem w ciągu 40 min byliśmy już spakowani i ubrani w płaszcze przeciwdeszczowe i gotowi do drogi. Padało cały czas, chwilami tak mocno że musieliśmy chować się na przystankach. Około 2 dotarliśmy do miasta Chełm gdzie w miejscowej Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej zrobiliśmy zdjęcia przy samolocie. Po zdjęciach udaliśmy się w kierunku deptaku by znaleźć kafejkę internetową. Jak na tak duże miasto kafejka była straszna, komputery chodziły jak archaiczne PII z zdjęcia z wyprawy ładowały się po 5 min. Zmęczenie i zmoczeni dotarliśmy 10 km od miasta zapytać o nocleg. Trafiliśmy do gospodarstwa, gdzie po wytłumaczeniu skąd jesteśmy i co tutaj robimy pozwolona nam rozłożyć namiot. Syn gospodyni hodował 2 pawie, wielkie stado gołębiu i kur oraz 2 koniki. Po rozmowie i opowieściach o Domaradzu zalaliśmy nasze zupiki chińskie, zabraliśmy orzechy włoskie które dostaliśmy i wyruszyliśmy do namiotu na obiadokolację. Po wszystkim udaliśmy się na odpoczynek. A deszcz wciąż padał... Bilans dania 87 km średnia 13,8 czas jazdy 6:20

19 VII 2008 dzień 5

Wstaliśmy dziś jak zwykle i ku memu zaskoczeniu deszcz nie padał. Bardzo dał nam się wczoraj we znaki oraz przejechane w nim kilometry. Dziś męczyliśmy się znacznie szybciej niż jeszcze kilka dni temu, więc co jakiś czas robiliśmy przystanki około 9 zobaczyliśmy napis Jezioro Białe w Okunienie i nie potrafiliśmy się oprzeć pokusie aby tam się udać. Już po kilkunastu minutach moczyliśmy nogi w czystej i ciepłej wodzie. Droga którą później jechaliśmy była właśnie remontowana więc zdarzały nam się odcinki nowego i gładkiego asfaltu oraz takie które były dziurawe jak szwajcarski ser. Od Włodawy natomiast zamiast asfaltu położone były duże betonowe płyty i co kilka metrów odczuwaliśmy wstrząs przejeżdżając z jednej na drugą. Po takiej jeździe strasznie bolały nas nadgarstki oraz miejsce z którego wyrastają nogi. Dziś na nocleg wybraliśmy Hrud, trafiliśmy do plebani gdzie ksiądz pozwolił nam na skorzystanie z kranu na zewnątrz i polanki na opodal plebani. Po małych problemach z mrówkami upadliśmy na dmuchane wyrko i zasnęliśmy. Bilans dnia 130 km średnia 15,3 czas jazdy 8:33

20 VII 2008 dzień 6

Dziś rano obudził nas potworny chłód. Wyszedłem z namiotu i zobaczyłem piękny wschód słońca. Chwilę później jechaliśmy już w stronę Bielska Podlaskiego. Nad nami zaczęły się zbierać ciemne chmury i chwilę później spadł deszcz. Schroniliśmy się na przystanku autobusowym, gdzie spędziliśmy ponad godzinę, czekając na lepszą aurę. Siedząc na przystanku popatrzyłem na licznik a on wybił niespełna 43 km. Zastanawiałem się ile czasu tam spędzimy. Na szczęście rozpogodziło się i ruszyliśmy dalej. Po przejechaniu paru kilometrów czekała nas niemiła niespodzianka, deszcz znów padał a my byliśmy w okolicy bez miejsca do schronienia. W Bielsku Podlaskim zrobiliśmy sobie przerwę. Ponieważ była niedziela zdecydowaliśmy że zatrzymamy się w jakimś gospodarstwie agroturystycznym. Potrzebowaliśmy miejsca gdzie można by podładować telefony, dobrze zjeść i wykąpać się. Przez przypadek trafiliśmy do ośrodka Ptasia Osada nad Narwią. Wynajęliśmy domek w lesie gdzie odpoczęliśmy od namiotu i odpoczęliśmy aby ruszyć dalej następnego dnia. Bilans dnia: dystans: 117,95 prędkość średnia: 16,2 Czas jazdy: 7:17

21 VII 2008 dzień 7

Po raz pierwszy od tygodnia obudziliśmy się w łóżku, nasze chęci do wstawania były bardzo nikłe. W końcu się udało. Po ciepłym śniadaniu ruszyliśmy przez las w kierunku drogi głównej wiodącej na Białystok. Dziś znów zapowiadali obfite opady deszczu, więc staraliśmy się spieszyć. Na miejscu zaopatrzyliśmy się w zapasową dętkę i nowe siodełko dla mnie bo stare niestety było zbyt twarde na tak długą podróż. Tak jak przypuszczaliśmy znów dopadł nas deszcz a nasze płaszcze nie dały rady powstrzymać tak wielkiej ilości wody. Zdecydowaliśmy się na postój na przystanku autobusowym. Międzyczasie na przystanek przyszli trzej panowie w stanie wskazującym. Jeden z nich był tak śmieszny że nie daliśmy rady wytrzymać i co jakiś czas parskaliśmy śmiechem. W czasie tego genialnie śmiesznego spektaklu padały hasła: "muszę iść jutro do raboty, bo już nie mam za co pić" oraz "o matko już trzeci raz dzisiaj trzeźwieje". I jak w tym kraju ma być dobrze. Pod koniec dnia zmęczeni i zmoknięci trafiliśmy do miejscowości Kamień gdzie zostaliśmy miło przyjęci i poczęstowano nas mlekiem prosto od krowy, mniam :). Jeszce długo rozmawialiśmy z manem Kazimierzem Kondrackim o jego pracy narzędziach i Domaradzu. Opowiadaliśmy jak u nas kiedyś też była hodowla ale nie na taką skalę jak tutaj. A teraz trzeba już iść spać, bo jutro wstajemy o 3:40, może padnie rekord?... Bilans dnia: dystans: 109,81 śrenia: 15,4 czas jazdy: 7:07

22 VII 2008 dzień 8

Dziś budzik zadzwonił o 3:40. W nocy było przeraźliwie zimno więc bardzo nas ucieszył. Gdy jest strasznie zimno to chwila w której się wstaje jest jak lekarstwo. Po śniadaniu zerwaliśmy jeszcze kilka kiści czerwonych porzeczek z sadu i ruszyliśmy dalej. Droga w kierunku Suwałk biegła cały czas pod górę i była bardzo męcząca. Wcześniej jeszcze skręciliśmy w kierunku Płociczna ponieważ chcieliśmy zobaczyć Wigry. Jednak za sprawą fatalnego oznakowania a dokładnie jego braku nie udało się to. W Suwałkach odszukaliśmy tylko Bank i Biedroneczkę, po uzupełnieniu zapasów ruszyliśmy na Olecko. Rano w pogodzie znów wspominali o deszczu więc staraliśmy się szybko przejechać ten odcinek drogi. Droga mijała bardzo szybko z powodu urozmaiconego krajobrazu, wielkiej ilości górek i jeziorek oraz wygodnego siodełka. Nim się oglądnęliśmy licznik wybił 141 km. Trafiliśmy na pole namiotowe koło Wydmin. Na miejscu przeprowadziłem jeszcze inspekcję rowerów. W rowerze Beatki ugięta była ośka oraz uszkodzeniu uległo łożysko od strony napędu. Jutro musimy znaleźć sklep rowerowy w Giżycku i dokonać naprawy. A teraz udajemy się grzecznie do namiotu i nyny ... Bilans dnia: dystans 141,32 średnia: 14,8 czas jazdy 9:35

23 VII 2008 dzień 9

Po wczorajszym zdiagnozowaniu usterki, dziś wstaliśmy dużo później niż zwykle. Wiedzieliśmy że sklepy rowerowe są otwarte przeważnie od godziny 9, więc my mając do Giżycka nieco ponad godzinę drogi nie musieliśmy się spieszyć. Gdy dojechaliśmy do miasta bardzo szybko udało nam się znaleźć sklep rowerowy, dodatkowo piętro niżej był usytuowany warsztat. Po rozkręceniu koła okazało się że ośka jest ugięta a miseczka uległa uszkodzeniu. Tego typu miseczek niestety nie było na stanie, po chwili zastanowienia kupiliśmy całe koło i zabraliśmy się za montaż. Przy rozmowie z właścicielem warsztatu wyszło, że jest on entuzjastą rowerów i zaliczył już w swoim życiu wyprawę po Polskim wybrzeżu. Podczas niej zwiedził wszystkie latarnie. Ciesząc się ze sprawnego roweru, mimo bardzo interesującej rozmowy musieliśmy wyruszyć dalej bo czas niestety nie stał w miejscu a jak zwykle chcieliśmy pokonać ponad 100 km drogi. W Giżycku odwiedziliśmy jeszcze most obrotowy i Twierdzę Boyen. Przed Kętrzynem skręciliśmy w kierunku kwatery Hitlera i niemieckich bunkrów. Niestety bilety były dość drogie a dodatkowo nie było z kim zostawić rowerów więc na darmo zrobiliśmy 10 km. Po drodze odwiedziliśmy Świętą Lipkę gdzie znajduje się prześliczny Zespół Klasztorny. W Reszlu zatrzymaliśmy się pod zamkiem i planowaliśmy drogę do Bisztynka. Nagle podeszła do nas starsza pani i widząc nasze zmagania z rozkładaniem mapy, zapytała gdzie się wybieramy a chwilę później powiedziała nam gdzie znajduje się wjazd na dużo lepszą drogę. Chwilę później powiedzieliśmy skąd jesteśmy i co robimy, jakie było nasze zdziwienie gdy okazało się że staruszka ma syna w Jarosławiu a sama pochodzi z Sieniawy więc jest naszą ziomalką. Na koniec dnia zajechaliśmy do Sątopów. Dowiedzieliśmy się od gospodarza że w tym regionie Polski jest dużo przesiedleńców z Podkarpacia. W okoły zamki jeziorka zalewiska, jest tak ładnie że aż ciężko zasnąć. Jednak nie ma się co martwić zaraz będzie burza to nas ukołysze....

Bilans dnia dystans 99,06 średnia prędkość 13,7 czas jazdy:7:13

24 VII 2008 dzień 10

Dziś jesteśmy bardzo wyczerpani, rano jazda idzie nadzwyczaj oporni. Mijamy kolejne piękne miejsca ze wspaniałymi zamkami i katedrami ale jakoś nie mamy z tego wielkiej radości. Dopiero koło Lidzbarka od niechcenia zerkam na licznik, jest na nim 1000 km. I to właśnie jest moment przełamania. Wstępują w nas nowe siły. Po drodze spotykamy wielu rowerzystów z Niemiec i jedną parę z polski. Każdy podnosi rękę lub wita się z nami ogólnie znanym Hello! W czasie jazdy po minięciu Lidzbarka trafia się jeszcze jedna para rowerzystów. Tym razem jadą oni w tym kierunku co my. Jest to chłopak i dziewczyna z Niemiec, rowery mają obładowane podobnie jak my. Co jakiś czas mijamy się gdy jedni lub drudzy maja przerwę lub postój na jedzenie. Na koniec gdy zjeżdżamy do sklepu aby uzupełnić zapasy widzimy ich ostatni raz, niestety kolejka była zbyt długa i nie udało nam się już ich dogonić. Na koniec dnia znajdujemy miejsce w Suchaczu niedaleko parkingu widokowego. Jest to miejsce z widokiem na Zalew Wiślany. Jest ślicznie a my padamy na twarz myśląc: nie marwmy się jutro będzie jeszcze trudniej....

Bilans Dnia: Dystans: 141,57 średnia prędkość: 15,3 czas jazdy:9:14

25 VII 2008 dzień 11

Wyruszamy jak zwykle o wschodzie słońca i już po 2 godzinach jesteśmy w Elblągu. Stąd od razu skręcamy na Gdańsk. Na początku jechaliśmy szerokim chodnikiem wyłożonym kostką brukową, jednak kilka kilometrów dalej musieliśmy dzielić jezdnię z pędzącymi tirami, a jak wiadomo do przyjemności to nie należy. W końcu udało się jakoś dojechać do Gdańska, po poszukiwaniu drogi na którą można wjechać rowerem udaliśmy się w stronę starówki. Wjeżdżając tam oczarowała nas swoim pięknem i niesamowitym klimatem. Zrobiliśmy kilka zdjęć po czym udaliśmy się nad przystań w celu nabyci biletów na tramwaj wodny który płynie na Hel. Kurs był o 17:30 więc mieliśmy jeszcze 2 godziny na zwiedzanie. Gdy tak chodziliśmy w naszych koszulkach wielu ludzi pytało nas gdzie jest Domaradz i co tu robimy. Gdy słyszeli odpowiedź byli zaskoczeni. Podczas przeprawy na Hel mieliśmy duży wiatr, statkiem kołysało tak bardzo że wiele osób zmusiło to do odwiedzenie ubikacji. Namiot rozbiliśmy na polu namiotowym w mieście Hel. Spotkaliśmy tam ciekawego człowieka, pracującego w ochronie obiektu, opowiedziałem mu o Domaradzu i naszej wyprawie. On w zamian powiedział o swojej pasji, czyli o skokach spadochronowych. Właśnie zbierał się do wyjazdu w miejsce gdzie podczas wojny skakał jego dziadek.

Bilans dnia: Dystans: 90,67 Średnia: 12,6 Czas jazdy: 7:12

26 VII 2008 dzień 12

Dziś spaliśmy bardzo krótko już o 5 jechaliśmy ścieżką rowerową wzdłuż półwyspu Helskiego. Od samego rana we znaki daje nam się upał, słońce dziś smaży niemiłosiernie. Aż się wierzyć nie chce że na Podkarpaciu są teraz ulewy i powodzie. Dziś podczas trasy nie wydarzyło się nic szczególnego. Może to za sprawą pięknej starówki Gdańskiej jakoś wszystko wydaje się bledsze. Robiąc przerwę na plaży zostawiamy na piasku wielki napis Domaradz po czym ruszamy dalej. Na koniec dnia zatrzymujemy się we wsi Wiklino u państwa Furmanek. Zostajemy tu bardzo miło przyjęci. Po prysznicu i wspólnej kolacji jeszcze długo siedzimy przy stole i rozmawiamy. Po zachodzie słońca pojawia się ojciec Właścicielki posesji. I tu kolejna niespodzianka, pochodzi właśnie z Podkarpacia a dokładnie z okolic Komańczy. To dziwne ale żeby poznać rodowitego Łemka musieliśmy całą Polskę. Wieczorem opowiadamy o Domaradzu, gospodarze natomiast o swoim regionie. Oczywiście zapraszamy ich do Domaradza, żegnamy się i uciekamy do namiotu. Jeszcze między czasie otrzymujemy od ich córki syrenkę z plasteliny. Wreszcie możemy odpocząć.

Bilans dania: 144 prędkość średnia:15,8

27 VII 2008 dzień 13

Jak zwykle rano nie chce się nam składać namiotu, dodatkowo jest on jeszcze mokry i zimny bo w nocy była mgła. Fakt ten bardzo umiliła ciepła herbatka wypita przy śniadaniu. Jest nam strasznie głupio że ktoś musiał wstawać dla nas tak wcześnie. Na drogę dostajemy jeszcze zapasy żywności na cały dzień. Przyznam się że takiej gościnności nie brałem pod uwagę to coś wspaniałego że jest w Polsce tylu uczynnych ludzi. Dziś śniadanie wypada w Ustce na plaży, jest jeszcze ranek więc nie ma tutaj tłumów. Później tylko jazda w palącym słońcu. Dziś tęsknimy za deszczem ale tak to już jest: i tak źle i odwrotnie niedobrze. Koło godziny 14 jest już tak gorąco że udajemy się na polankę w cieniu drzew nieopodal drogi. Udaje mi się nawet uciąć 15 min drzemkę. Niestety popełniliśmy błąd i jedziemy drogą nad samym morzem. Korki na kilkanaście kilometrów, setki pieszych na chodnikach tak utrudniają ruch że tylko czekamy aby wyrwać się na jakąś główniejszą drogę. Około godziny 20 udaje nam się wyrwać z tego szaleństwa krążąc pomiędzy ludźmi i stojącymi samochodami. Dziś noc spędzimy w miejscowości Łękno w gospodarstwie. Jesteśmy bardzo zmęczeni, z trudem rozkładamy naszą willę na patykach. Przed snem zamieniam jeszcze słówko z gospodarzem i tu jak zwykle zaskoczenie, on również wie gdzie jest Domaradz. Okazało się że woził kiedyś pszenicę do Lutczy.

Bilans dnia: Dystans: 130,41 prędkość średnia: 15,9 czas jazdy: 8:11

28 VII 2008 dzień 14

Po wczorajszej jeździe dziś zaspaliśmy. Nie wiem tylko czy nie usłyszeliśmy budzika, czy wyłączyłem go przez sen. Obudziliśmy się o 5:30 a już o 6:30 byliśmy po śniadaniu a namiot był spakowany na rowerze. Już po 2 godzinach byliśmy w Kołobrzegu tam zrobiliśmy klika pamiątkowych fotek, uzupełniliśmy zapasy i ruszyliśmy dalej w trasę. Droga biegła bardzo blisko morza więc kusiło nas by na nią skręcić. Po południu jechaliśmy z wiatrem, licznik nałogowo pokazywał prędkości powyżej 30 km/h na prostych odcinkach drogi. Baliśmy się nieco o rowery bo przy spotkaniu z dziurą przy takiej prędkości, obładowany rower z trzaskiem i bólem nadgarstków straszył kolejnymi awariami. No koniec w Międzywodziu pożegnaliśmy Bałtyk i udaliśmy się w stronę Wolina. Tutaj oczom naszym ukazał się straszny widok. Na moście prowadzącym na drugi brzeg złowrogo patrzył na nas znak zakazu wjazdu dla rowerów, czyżby czekał nas powrót przez Międzywodzie na drugą stronę. Szczęśliwie jednak po rozmowie z tubylcami znaleźliśmy mniejszy most i po przeprawie przez Zalew Szczeciński od razu poszukaliśmy noclegu. Jeszcze tylko kolacja i nareszcie odpoczynek...

Bilans dnia: Dystans: 137,36 prędkość średnia: 17,3 czas jazdy: 7:56

Dalsza część pod koniec Września po powrocie z Anglii. Przepraszam że nie zdążyłem napisać całości i zapraszam ponownie później.

Pozdrowienia dla wszystkich czytelników Łukasz W.

GALERIA ZDJĘĆ Z WYPRAWY

Wyprawa wyrusza z Domaradza

Wyprawa wyrusza z Domaradza

Wyprawa wyrusza z Domaradza

Wyprawa wyrusza z Domaradza

Wyprawa wyrusza z Domaradza

Wyprawa wyrusza z Domaradza

Wyprawa wyrusza z Domaradza

Wyprawa wyrusza z Domaradza

Wyprawa wyrusza z Domaradza

Wyprawa wyrusza z Domaradza

Pożegnanie Domaradza

Pożegnanie Domaradza

Podjazd do Kalwarii Pacławskiej

Podjazd do Kalwarii Pacławskiej

Kalwaria Pacławska

Kalwaria Pacławska

Nocleg w Muninie

Nocleg w Muninie

Nocleg w namiocie

Nocleg w namiocie

Nad jeziorem Białym

Nad jeziorem Białym

Przekraczamy Bug

Przekraczamy Bug

Ale jestem zmęczona

Ale jestem zmęczona

Chełm

Chełm

Pan dobowy wykonany - Biała Podlaska

Pan dobowy wykonany - Biała Podlaska

Zmęczona ale uśmiechnięta

Zmęczona ale uśmiechnięta

Na rozstaju dróg

Na rozstaju dróg

Postój w altance

Postój w altance

< Poprzedni   Następny >

Copyright 2000 - 2012 Tomasz Bober & UG Domaradz Wszystkie prawa zastrzeżone. (All rights reserved.)
Strona wykorzystuje Mambo i projekt SK_Bussines3