Ten tytuł nawiązuje do artykułu Pana Tomasza Bobra z 18 stycznia tego roku
zamieszczonym na internetowej stronie Domaradza. Za oknem zima, pada śnieg z deszczem,
a my marzymy o wiośnie podobnie jak bociany które już w styczniu szykują się do lotu
z Afryki na północ. Nie wiem czy wielu z mieszkańców to zauważyło, ale w Golcowej ptaki te nie zakładają gniazd.
Kilka lat temu zaczęły siadać na nieczynnym kominie kotłowni stojącej przy szkole, gdy chciano im pomóc kładąc koło od wozu to zrezygnowały. Widziano je składające patyki na dachu stodoły przy plebani, też się nie udało. To nowe miejsce o którym pisze Pan Tomasz może im się również nie spodobać.
Kilkanaście lat mieszkaliśmy w Krzemiennej nad Sanem dosłownie pod ogromnym
gniazdem założonym na starej, grubej lipie. Można je było obserwować od przylotu bocianów do ich odlotu i od rana do wieczora. Prawie co do dnia regularnie 2-4 kwietnia dawały znać głośnym klekotem, że już są. Gniazdo było duże, bo co roku znosiły patyki i je umacniały. Podobnie jak w „dobranockach” dla dzieci między tymi patykami miały swoje gniazdka mazurki, ptaszki podobne do wróbli (taka mała ojczyzna). Pewnego razu tuż po przylocie bocianów jeden mazurek nieostrożnie zbyt blisko usiadł i nie zdążył głośno pisnąć, jak znalazł się w długim czerwonym dziobie jednego z bocianów. Ten tylko przełknął ze smakiem łatwy kąsek, trochę to inaczej się odbyło niż pokazują filmy dla dzieci.
Nie wiem dlaczego gdy słyszę jak wójt, starosta, wojewoda, prezydent wypowiadają
w swoich przemówieniach słowa „nasza mała ojczyzna” przypomina mi się to stare bocianie gniazdo i widzę połykanego małego ptaszka. Bezsprzecznie lepiej być takim silnym, dużym
bocianem niż małym wróbelkiem.
Krzysztof Gosztyła |